08/07/2025
🕵️♂️🍰 7 lipca 2025, godzina 11:20. Carrefour. To miała być szybka szybka akcja przy poniedziałku - śmietana 36%, jajka, mąka, cukier, jakieś świeże owoce. Jutro urodziny córki, a ja - ojciec z ambicją, lubiący wyzwania i kręcący rolki na socjalach - podjąłem się zrobienia tortu, który młoda sobie wymyśliła i zwizualizowała z pomocą AI - taka sytuacja. Bez gotowców, bez zamawiania, wszystko ręcznie robione włącznie z biszkoptem.
Ale wiadomo, że życie to nie przepis z internetu. Wszystko szło gładko, dopóki nie dostałem wiadomości od obserwatorki - „zerknij na to” - nie zastanawiając się długo, natychmiast skręciłem w alejkę z napojami.
I wtedy je zobaczyłem. Kolorowe, błyszczące szklane butelki z pięknymi etykietami a na nich napis „Truskawka” - stare dobrze znane syropy do rozcieńczania. Ale coś mi nie pasowało.
Pochyliłem się nad jedną z nich.
Na froncie - grafika owoców, hasła o witaminach, wzmocnieniu odporności, dawkowaniu, a na samym dole etykiety drobną czcionką dopisek: „Suplement diety w postaci syropu o smaku truskawkowym”.
No i wtedy usłyszałem znajomy szelest. Zza regału wysunęła się Grażynka. Mistrzyni znikania, królowa przecen, moja tajna informatorka z przeszłością w inspekcji handlowej oraz CIA.
- Brawo Sherlocku - powiedziała, bez powitania. - Widzisz, co tu się odwala?
- Wyglądają jak zwykłe cukrowe syropy, które znam jeszcze ze swojego dzieciństwa - rzuciłem niepewnie.
- No właśnie, a formalnie już nie są. Sprzedają je jako „suplementy diety”, żeby ominąć podatek cukrowy. - Grażynka mówiła cicho, ale z wyraźnym ogniem dodała. - Legalnie. Wiesz jak jest - co nie jest zabronione, to jest dozwolone. Ale jest jeszcze coś!
Wyciągnęła butelkę i podała mi mówiąc - czytaj.
- Patrzę jak zwykle na skład: cukier, woda, sok truskawkowy z zagęszczonego soku truskawkowego 4,5%, koncentrat z czegoś tam...
- I co dalej - ile tego cukru tam jest?
- Nooooo...nie ma tabeli. 😳
- No właśnie! - wybuchnęła triumfalnie. - Bo jako "suplement diety" nie muszą podawać wartości odżywczych. Nie dowiesz się, ile ma ten syrop ma faktycznie cukru, ani ile kalorii. Ani w formie koncentratu w butelce, ani po rozcieńczeniu w określonych proporcjach.
Zamarłem.
- Czyli co - pijesz według zaleceń z etykiety, wiesz ile witamin dostarczasz, bo to podać muszą, ale ile właściwie cukru pakujesz do organizmu przy okazji nie masz faktycznie pojęcia?
- Dokładnie! A jak ktoś pyta, to przecież „suplement diety”. Wszystko zgodne z przepisami. Nie muszą tego podawać.
Grażynka przysunęła się jeszcze bliżej.
- Niektóre firmy i tak podają te dane dobrowolnie. To da się zrobić. Ale ci konkretni? No zobacz, cisza.
- Czyli...
- Czyli „zdrowy” syrop, który może mieć dużo więcej cukru niż cola, ale tego konsument nie sprawdzi i nie będzie wiedział, bo po co mu ta wiedza?!
Westchnąłem. W tym momencie Grażynka jak zwykle zniknęła bez słowa pożegnania.
Zamiast kupić po prostu składniki na tort dla córki, przypadkiem trafiłem na kolejne śledztwo. Ale trudno - prawda nie ma urlopu. Zdjęcia zrobiłem, zakupy spokojnie dokończyłem, choć miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, dlatego szybko poszedłem do kasy i odjechałem.
📷 Dowody - jak zwykle - w komentarzach👇